W życiu najbardziej żałujemy rzeczy których nie zrobiliśmy
Pasja, energia, relaks! Te 3 hasła z dumą głoszone od ponad 20 lat przez Sportgas, organizatora naszej przygody, były kwintesencją tego wydarzenia, w którym miałem okazję uczestniczyć. Jak śpiewała artystka „Najtrudniejszy pierwszy krok..”. I tak też było w tym przypadku. Chociaż wielokrotnie miałem okazję pływać po Mazurach jako członek „szuwarowo bagiennej” załogi i od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem zrobienia patentu, to zawsze brakowało sprzyjających wiatrów by postawić kropkę nad „i”. Na szczęście tym razem te okoliczności stworzył Sportgas. Dlatego uznałem, że czas postawić żagle, ustawić się do fordewindu i ruszyć z wiatrem. Jak się wkrótce okazało to był strzał w przysłowiową 10!
„Załoga Marzeń”
Nasza załoga liczyła 7 osób. Ja (Przemek), Jacek, Małgosia, Olek, Ilona, Michał i nasz instrunktor Radek. Mimo, że większość z nas stanowiła obcych sobie ludzi, to wspólna chęć spełnienia jednego ze swych marzeń sprawiła, że bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język. Z pewności pomógł w tym Radek, który swoim profesjonalizmem i opanowaniem, ale także poczuciem humoru sprawił, że szybko przełamaliśmy pierwsze lody i poczuliśmy się jak prawdziwa załoga. I tak oto po tym, jak tylko zameldowaliśmy się w porcie Centralnego Ośrodka Sportu w Giżycku zapakowaliśmy się na nasz jacht Altra 27 o nazwie - nomen omen - „Załoga Marzeń” i tak zaczęła się prawdziwa przygoda.
Pozorny chaos
Patrząc z lądu na przemieszczające się po jeziorze w sposób dostojny żaglówki, które raz po raz „tasują się” w przedziwny sposób unikając kolizji, można by uznać, że to jakiś chaotyczny i nieskoordynowany taniec, którym rządzi przypadek. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości na wodzie obowiązuje szereg zasad, przepisów, ale także zwyczajów, o których mogliśmy się dowiedzieć nie tylko w trakcie kursu, ale także z materiałów szkoleniowych przekazanych nam przed szkoleniem. Ale od początku…
Naszą bazą wypadową był wspomniany port w Giżycku. Po krótkiej naradzie, wspólnie uznaliśmy bowiem, że chcemy zmaksymalizować proces szkolenia, dlatego element krajoznawczy miał być dla nas tylko miłym dodatkiem. Szybko doszliśmy do konsensusu, co do planu dnia. Porankom zawsze towarzyszyła nam sesja teoretyczna połączona z rozwiązywaniem próbnych testów. Następnie kilka intensywnych godzin spędzaliśmy na wodzie, aby dzień znowu zakończyć sesją teoretyczną.
Ogrom materiału zrobił na nas wrażenie i nie ukrywam, że na początku nieco przeraził. Niemniej Radek okazał się nie tylko skarbnicą żeglarskiej wiedzy, ale także wyśmienitym nauczycielem, o czym mieliśmy okazję przekonywać się każdego dnia.
Nie chcąc tracić czasu, pełni zapału, po odprawie poświęconej bezpieczeństwu, wyruszyliśmy na jezioro i zbierać nasze pierwsze wspólne żeglarskie doświadczenia.
Spokojnie to tylko żeglarstwo!
Początek naszej przygody był dokładnie taki, jak się spodziewaliśmy. Wiele nowych słów, nazw i terminów, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia stanowił duże wyzwanie. Zapamiętanie wydawać by się mogło z pozoru błahych rzeczy, jak nazwy poszczególnych części konstrukcyjnych i elementów wyposażenia jachtu okazywało się sporym wyzwaniem. Do tego kwestie zasad pierwszeństwa na wodzie, locji, rozpoznawania kierunku wiatru i odpowiedniego reagowania na jego zmianę, ale także wykonywanie manewrów portowych. To wszystko wydawało się być ogromnym wyzwaniem. Na szczęście każdy kolejny dzień sprawiał, że czuliśmy się coraz pewniej, a tajemnicze komendy Radka przestawały być dla nas zagadką. Ostatecznym sprawdzianem naszych umiejętności miało być sprawne i bezpieczne wykonanie manewru „człowiek za burtą”. Pod koniec szkolenia sekwencja, w której natychmiast musisz przejść do bajdewindu, następnie odpaść od wiatru w odpowiednim momencie, by zaraz potem wykonać zwrot przez rufę, a na koniec znowu przejść do bajdewindu w taki sposób, by na koniec móc podjąć „rozbitka”, okazała się być dla nas możliwa do wykonania. Oczywiście, jak zawsze największym wyzwaniem podczas tego, jak i każdego innego manewru pod żaglami był wiatr…
Wiatr jaki jest (nie)każdy widzi?
Fordewind, bajdewind, półwiatr, kąt martwy. Te jeszcze do niedawna tajemnicze słowa w zasadzie nic mi nie mówiły i to pomimo kilku doświadczeń żeglarskich. Po tygodniu spędzonym na wodzie z doświadczonym instruktorem Radkiem, nasza załoga mogła chyba zgodnie stwierdzić, że właściwe rozpoznanie kierunku wiatru, przewidywanie nadchodzących zmian i odpowiednio szybka reakcja to klucz do bezpiecznego i sprawnego żeglowania. Czy mogę powiedzieć, że po tygodniu czuję się w tym zakresie jak ryba w wodzie? Absolutnie nie. Przede mną jeszcze sporo pracy. Ale podstawy i nawyki jakie zaszczepił w nas Radek dają dobry prognostyk na przyszłość. Tym bardziej, że w trakcie tygodniowego żeglowania mieliśmy okazję „skosztować” sporej zmienności, jeżeli chodzi o siłę wiatru, od niemal bezwietrznych chwil, aż po wiatr sięgający 6 w skali Beauforta! Jeżeli ktoś z Was zastanawia się, czy 6-tka to duży wiatr - to od razu odpowiadam, heall yeah! Było dokładnie tak, jak to przewidział Radek, więc zdążyliśmy założyć kurtki przeciwdeszczowe i sztormiaki. Potem zrobiło się ciemno i zaczęło lać i WIAĆ! W tych warunkach Radek przejął ster. Zanim się spostrzegliśmy pruliśmy przez jezioro jak szaleni. Jednocześnie, ani przez chwilę nie mieliśmy poczucia, że nie panujemy nad sytuacją. To zrobiło na nas duże wrażenie.
W tak pięknych okolicznościach przyrody, niepowtarzalnej…
Nikogo nie trzeba przekonywać, jak piękne są Mazury. Samo miasto Giżycko ma swój niepowtarzalny urok i warte zobaczenia zabytki, jak chociażby wpisany do rejestru zabytków most obrotowy nad Kanałem Łuczańskim z 2 połowy XIX wieku. Oczywiście największym atutem, a zarazem atrakcją są jeziora Niegocin, Kisajno, czy Tałty. Warto jednak wybrać się na krótki spacer do miasta i zobaczyć takie miejsca, jak wspomniany most obrotowy będący w użytku do dnia dzisiejszego, Zamek krzyżacki z XIV wieku zaadaptowany na hotel, czy Twierdzę Boyen z XIX wieku. A gdyby ktoś się zastanawiał, gdzie uzupełnić kalorie po całym dniu na wodzie, to osobiście polecam bar Omega😊
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Tydzień minął niczym błyskawica. Nadszedł czas egzaminu. Stres dawał się we znaki.Niemniej jednak, jak się wkrótce okazało - niepotrzebnie. Duża w tym zasługa Radka, który poświęcał nam cały swój czas i wykorzystywał każdą chwilę i okazję, by utrwalić w naszych głowach dodatkową partię wiedzy.
Te kilka dni spędzonych w tak pięknych okolicznościach przyrody z pewnością pozwoliło także podładować nasze baterie i odpocząć od codziennych zmagań. Z pewnością pomogła w tym niezwykle zgrana „Załoga Marzeń”. W tym miejscu składam osobiste podziękowania każdemu z Was: Jackowi, Ilonie, Olkowi, Małgosi i Michałowi, a także Radkowi.
Na koniec podziękowania dla sekcji żeglarskiej #Sportgas za stworzenie nam warunków do przeżycia tej niesamowitej przygody.
Jeżeli ktoś z Was zastanawia się, czy warto zacząć się uczyć metodycznych podstaw #ABC Żeglowania, to odpowiem śpiewająco - z sekcją żeglarską Sportgas WARTO! Zapisy na kolejną jesienną edycję #kursu żeglarza jachtowego niebawem na naszej stronie. Termin już znamy: 23-29.09.2024.
Subiektywna relacja Przemka - uczestnika kursu na patent żeglarza jachtowego; edycja -wiosna 2024 (27.05 – 02.06).