Zgodnie z zapowiedzią, w sobotni poranek października spotkaliśmy się po raz kolejny na jednodniowym rajdzie wokół Puszczy Kampinoskiej. Tym razem objechaliśmy jej zachodnią część - bardziej oddaloną od Warszawy, przez co mniej uczęszczaną i dziką.
Chcecie dowodu? Spójrzcie kogo spotkaliśmy między Wólką Smolaną i Plecewicami.
I tym razem pogoda dopisała, momentami pojawiało się słońce w promieniach którego las pięknie eksponował paletę jesiennych kolorów. Sportgasową grupą wyruszyliśmy z Leszna kierując się na północ. Po dojechaniu do północnego skraju puszczy skierowaliśmy się na zachód ku najsłynniejszemu i najbardziej wymagającemu single track w całej Puszczy Kampinoskiej.
Prowadzi on przez porośnięty częściowo starodrzewem potężny zespół piaszczystych wydm śródlądowych pomiędzy Dąbrówką, Starą Dąbrową i Górkami. Kilkukrotne bardzo strome podjazdy/podejścia, karkołomne zjazdy pomiędzy drzewami, a do tego miejscami piaszczyste podłoże wyraźnie zwiększyło tętno i stężenie adrenaliny we krwi.
Tradycyjna „gonitwa” asfaltówką Łącznika Wilkowskiego niestety nie trwała zbyt długo. Dalsza droga prowadziła już przez leśne dukty, szutry i szczyty wałów przeciwpowodziowych Kampinoskiego Szlaku Rowerowego. Po osiągnięciu północno-zachodniego skraju KmPN skierowaliśmy się na południe w kierunku Tułowic, gdzie w Osadzie Puszczańskiej zjedliśmy pyszny żurek i porządnego schabowego.
Po obiedzie i przypływie nowych sił, dalej trzymaliśmy się Kampinoskiego Szlaku Rowerowego, który prowadził wzdłuż Bzury i miejsc upamiętniających słynną bitwę jaka rozegrała się nad tą rzeką we wrześniu 1939 roku.
Majestatyczna szesnastowieczna gotycko-renesansowa bazylika w Brochowie przypomniała nam o symbolicznym celu naszego rajdu. Wszakże właśnie w tym kościele ochrzczono Fryderyka Chopina. Kolejny odcinek trasy wiodący pomiędzy szpalerami charakterystycznych mazowieckich wierzb także wiązał się z naszym wielkim kompozytorem.
Dom, w którym urodził się Fryderyk Chopin w Żelazowej Woli i otaczający go park „płonący” gorącymi kolorami jesieni zamykał naszą kolarską pętle od SW. Od tej chwili kierowaliśmy się w stronę mety przejeżdżając przez Granicę, Zamczysko i wydmy rezerwatu Karpaty. Do celu dotarliśmy nieco zmęczeni ale jednocześnie bardzo dumni – druga kampinoska SETKA pokonana!